panorama
panorama
relacja uczestnicy trasa porady galeria
strona główna nasza Europa księga gości linki

Bośnia.

Miny, noclegi na dziko i noclegi płatne
Informacja, że w Bośni nadal znajduje się około pół miliona min, może wystraszyć niektórych przed wyjazdem do tego pięknego kraju. Nie należy się jednak obawiać. Wojna skończyła się tutaj w 1995 roku, a tereny potencjalnie zaminowane charakteryzują się tym, że od kilkunastu lat nikt tam nie wchodził. Przez 5 dni, które spędziliśmy w Bośni, tabliczki informujące o minach napotkaliśmy tylko w dwóch miejscach. W obu przypadkach za tabliczkami znajdowały się tak gęste zarośla, że nikomu nie przyszłoby na myśl, aby się w nie zapuszczać. Nie ma większych problemów ze znalezieniem miejsca na nocleg na dziko w bezpiecznym miejscu - do takich na pewno można zaliczyć pastwiska, wszelkiego rodzaju pola uprawne (oczywiście nie rozbijajmy się tam gdzie coś jest zasiane) i inne miejsca noszące ślady niedawnej aktywności człowieka. Poza tym dość łatwo jest znaleźć tani nocleg na kempingu czy w motelu. Co ciekawe dwa razy jak zajechaliśmy na kemping nocowaliśmy za darmo, bo był już zamknięty po sezonie, ale nikomu nie przeszkadzało abyśmy na nim spali.
Noclegi płatne:
W Sarajewie (miało być schronisko, było dwupokojowe mieszkanie z łazienką): 15 euro od osoby
W motelu pomiędzy Banja Luką, a Jajcami (pokój z łazienką): 2.5 euro od osoby (tak, dwa i pół :P)

Rozmówki
W miastach zawsze można znaleźć kogoś, kto mówi po angielsku. Najlepiej celować w młodych ludzi. Na prowincji jest z tym gorzej, ale język serbsko-chorwacko-bośniacki (to jest de facto ten sam język, ale narody te się nie lubią i dlatego lansują te języki jako osobne) jest bardzo podobny do Polskiego i można się dogadać. Pytając o drogę należy tylko pamiętać, że "prawo" oznacza "prosto" ("samo prawo" = "cały czas prosto"), natomiast na "prawo" mówi się "desno".

Sklepy
Generalnie dobrze zaopatrzone. Wszędzie przyjmują Euro i wydają resztę w lokalnej walucie (marka konwertybilna). Należy mieć przy sobie dość drobne nominały, bo w kasach jest zawsze mało pieniędzy i mogą być problemy z wydaniem reszty nawet z 20 euro, a banknot 50 eurowy może już być bardzo trudny do wydania poza hipermarketami.

Drogi
Na głównych drogach ruch raczej spory. Warto wybierać boczne drogi, ale trzeba brać pod uwagę, że mogą być różnej jakości i nie zawsze kategoria drogi na mapie odpowiada rzeczywistości. Jechaliśmy raz drogą drugorzędną według mapy, a okazała się ona piaszczystym traktem ledwie przejezdnym dla samochodu osobowego.

Woda
Przed wyjazdem wyczytaliśmy w internecie, że Bośnia ma wyjątkowo dobrej jakości wodę i że woda zarówno z kranu jak i z przydrożnych kraników jest pitna (generalnie płynie tam mineralna). Piliśmy i żyjemy :)
Albania.


Drogi
Przed wjazdem do Albanii wyczytaliśmy w przewodniku, że drogi w tym kraju są skrajnie niebezpieczne, kierowcy jeżdżą jak wariaci i łamią wszelkie możliwe przepisy. Reasumując - zdecydowanie odradzali wybieranie się do tego kraju samochodem. Jest w tym sporo prawdy, rzeczywiście samochodem raczej bym się tam nie wybierał, chyba że terenowym, głównie jednak ze względu na stan dróg. Niemniej jednak, o ile w dużych miastach na ulicach panują prawa dżungli, to po górskich serpentynach Albańczycy jeżdżą relatywnie ostrożnie. Podkreślam słowo relatywnie - jeżdżą z mniejszym temperamentem niż Włosi, ale do "niepołudniowych" narodów nie ma co ich porównywać. Trzeba też wziąć pod uwagę, że większość kierowców nauczyła się jeździć bardzo niedawno (za rządów Hodży posiadanie prywatnych samochodów było zabronione) i nie mają oni zbyt dużego doświadczenia i umiejętności (mieliśmy okazję zobaczyć jedną niegroźną, ale bardzo głupio spowodowaną stłuczkę).
Planując trasę przez Albanię należy brać pod uwagę tylko główne drogi krajowe. Stan nawet tych pozostawia wiele do życzenia, a jakiekolwiek boczne drogi trudno odróżnić od ścieżek i należy zapomnieć o pokonywaniu ich rowerem z sakwami.
Warto wspomnieć, że nadal znikoma część populacji posiada auto i w związku z tym ruch nawet na głównych drogach jest bardzo niewielki. Nie dotyczy to oczywiście Tirany.
Jeśli chodzi o oznakowanie to drogowskazy występują rzadko, ale skrzyżowań i ogólnie dróg również nie ma dużo.
Przejazd przez góry z Kukes do Rreshen był jednym z najtrudniejszych odcinków z wszystkich naszych wypraw. Na pewno nie polecamy tej trasy na pierwszą wyprawę. Góry niby nie są wysokie, ale teren jest bardzo mocno pofałdowany, a droga polega na ciągłych podjazdach i zjazdach po serpentynach. Dodatkowo odległości na mapie są zazwyczaj zaniżone - w rzeczywistości po drodze wychodzi sporo dalej, prawdopodobnie dlatego, że przebieg drogi na mapie jest nieco uproszczony - nie są uwzględnione wszystkie serpentyny.

Woda
Przy drogach często występują źródełka i kraniki z wodą (zbawienie dla rowerzysty w upale). Według przewodnika wody z kranu pić nie wolno. W Tiranie rzeczywiście bym nie pił, ale na terenach górskich powiedziano nam, że jest to "czysta woda z gór" i można ją śmiało pić. Piliśmy zarówno ze źródełek jak i z kranu i nikomu nic nie było.

Noclegi
Niedrogie hotele i motele, a do tego można się targować. Spaliśmy 3 razy w hotelu. Za pierwszym razem chcieli od nas 10 euro za osobę (pokój z łazienką i klimą), stargowaliśmy do 8. Za drugim razem płaciliśmy 7 (pokój z łazienką, bez klimy). Za trzecim 5,5 (obleśna łazienka na korytarzu, ale ma swój klimat, tzn. zamiast klimy jest klimat :P). Nie spaliśmy na dziko ani na gospodarza, bo akurat tak się składało, że każdego dnia pod wieczór natrafialiśmy na jakiś hotel. Trudno było się nie skusić, gdyż za każdym razem mieliśmy na sobie tyle kurzu z drogi, przyklejonego do potu, który jeżdżąc po serpentynach przy 35 stopniach w cieniu produkowaliśmy w ogromnej ilości, że prysznic był bardzo potrzebny.

Waluta
W Albanii nie ma kantorów (przynajmniej my nie spotkaliśmy). Pieniądze można wymieniać w bankach, ale nie ma to sensu. Każdy sprzedawca chętnie przyjmuje Euro i wydaje resztę w Lekach, praktycznie po kursie średnim.

Sklepy
Bardzo słabo zaopatrzone, praktycznie brak sklepów samoobsługowych, ale sprzedawcy często wpuszczali nas za ladę i sami zdejmowaliśmy towary z pułek a oni podliczali.
Kosowo


Wjazd do Kosowa od strony Czarnogóry i wyjazd od strony Albanii: zero problemów na granicy, szybko i bez kolejek. Wjeżdżając do Kosowa spytano nas czy wbijać nam pieczątkę do paszportu czy na osobny kartonik z napisem "Arrival Form". Wybraliśmy to drugie rozwiązanie ponieważ z pieczątką Kosowa w paszporcie mogą być problemy z wjazdem do Serbii.

Na trasie Peć - Albania bardzo duży ruch, uciążliwy dla rowerzystów.

Powszechne kraniki z wodą, aczkolwiek nie wiemy czy pitną. Używaliśmy jej do moczenia koszulek.

W Kosowie mieliśmy tylko jeden nocleg, na dziko. Dość trudno było znaleźć miejsce przy głównej drodze - kończyła się jedna miejscowość i od razu zaczynała następna.
Czarnogóra


Najlepszy widokowo kraj.
Kanion Piwy i Durmitor po prostu trzeba zobaczyć!!!

Droga wzdłuż kanionu Piwy była chyba najładniejszą widokowo drogą, jaką jechaliśmy, po prostu nie dało się przestać robić zdjęcia. Ruch na niej był znikomy. Następnie jechaliśmy przez Durmitor drogą chyba nie do końca przejedną dla samochodów więc również ruchu nie było. Na innych drogach ruch również był niewielki, tylko na jednym odcinku, gdzie jechaliśmy drogą międzynarodową E65/E80 ruch był duży i jeździły TIRy.

Kraników z wodą przy drodze nie spotkaliśmy, aczkolwiek w górach występują źródełka bądź rury z których leci woda napełniająca korytka dla owiec.

W Czarnogórze mieliśmy dwa noclegi na dziko (w tym jeden w klimatycznym miejscu w górach z super widokiem) i jeden na campingu za 2 euro. Raczej nie ma problemów ze znalezieniem miejsca na nocleg, gęstość zaludnienia jest niewielka, należy tylko brać pod uwagę to że jeśli jedziemy kanionem to z jednej strony jest przepaść a z drugiej skały i w takich rejonach o nocleg może być ciężko.
Słowenia


Kraj zbyt bogaty, aby szukać noclegu na gospodarza.
Dobrej jakości boczne drogi ze znikomym natężeniem ruchu.
Chorwacja


Zbyt krótko byliśmy w tym kraju (i w zupełnie nieturystycznej części), aby coś więcej na jego temat napisać. Udało nam się znaleźć bardzo fajny nocleg na gospodarza u bardzo miłych starszych ludzi. W niektórych częściach kraju występuje zagrożenie minowe - uwagi jak do Bośni. W samym Zagrzebiu nie ma zbyt wiele atrakcji. Jeśli chodzi o ślady wojny w Zagrzebiu to niczego takiego nie zauważliśmy - normalne europejskie duże miasto.
Środkowe Włochy Bari-Neapol-Rzym


Planując zakupy należy pamiętać o sjeście.
Poza okolicami Neapolu (Pompeje, Wezuwiusz) i oczywiście Rzymem nie ma tutaj specjalnie nic ciekawego. Monotonne drogi wzdłuż sadów i winnic, raczej nie warto tam jechać na rowerze. Znacznie lepiej odwiedzić Bałkany :) Natomiast koledzy, którzy odwiedzili Sardynię i Korsykę chwalili sobie widoki.
rowerzysta

Autor strony: Jacek Nowak         Layout zaprojektował: Jakub Sochacki         Zdjęcia zostały zrobione przez różnych uczestników wypraw.